Dyniowe dni
Z jakiegoś powodu, chyba z jesiennego zamyślenia i przed-przeprowadzkowego roztargnienia wciąż daję się im zaskoczyć. Idę sobie, spokojnie, nikomu nie wadząc, pomyślując sobie wesoło o sprawach nieistotnych i nagle wyskakują na mnie. Zza winkla, parapetu, zza zakrętu. Jaskrawe, wielkie, okrągłe dynie. Jarzą się gdzie nie spojrzę, na balkonie u mamy, na schodach, gankach, straganach (tutaj to chociaż legalnie). Pomarańczowe jesienne słońca. Jak ich nie zatargać do domu? U nas od miesiąca wciąż na kuchennym parapecie. Robimy zupy, musy i dusimy np z fasolą. Zapiekać nie ma jak bo piekarnik w naprawie.
Dzisiaj były krokiety, czy raczej kremowe kotlety. Powstały z przeinaczonego przepisu na japońskie korokke (czyli zjapońszczone francuskie croquet).
A więc:
dyni ćwierć - utrzyj na tarce.
pieczarek garść - posiekaj z grubsza
dwie dymki/jedną dużą cebulę - posiekaj drobno
Przygotuj biały sos (beszamelowy)
3 łyżki masła - rozpuść w rondlu
2 łyżki mąki - podsmaż na maśle ciągle mieszając aby powstała gęsta masa
200 ml mleka (około) - dolewaj do mąki mieszając szybko drewnianą kwirlejką, albo metalową trzepaczką
aż powstanie gładki, gęsty sos. Posól i popieprz.
Na patelni podsmarz cebulę i pieczarki (najlepiej na klarowanym maśle), dodaj utartą dynię (dodaj też trochę wina ryżowego jeśli masz) i podduś chwilę, tak aby odpadowała z niej woda (aż zacznie się rumienić i pachnieć słodko) Dodaj biały sos i wszystko wymieszaj. Masę ostudź i wsadź do lodówki. WAżNE! zanim zaczniesz smażyć krokiety masę porządnie schłódź - tego typu krokiety powinny mieć półpłynne środki dlatego masa jest dosyć rzadka - jak ją schłodzisz to łatwiej będzie Ci się lepiło i smażyło krokiety. To nie jest łatwe!
Ze schłodzonej masy formuj małe placki - obtaczaj w:
mące - jaju - bułce tartej (najlepiej grubo)
i smaż na głębokim oleju.
Odcedzaj na papierowym ręczniku i podawaj najlepiej z sosem tatarskim jako dodatek do ryżu lub samodzielnie!